5/22/2019

Trójka


Strzał. Dłoń w przód. Pochylenie, różowa plama. Strzał. Tęcza. Pisk. Wszystko wiruje. Strzał, dotyk na ramieniu. Ciepło na palcach trzymających brzuch. Zielone gwiazdy pojawiały się i znikały. Strzał, twarz Kiby do góry nogami. Krzyk, świst. Ból w kolanie. Nie, to głowa. Świst, odgłos uderzenia.
Szczeknięcie.
Cisza.
Rozmyty obraz, poruszające się usta Kiby. Niebo. Piękne, pomarańczowe niebo. I fioletowe chmury. Szczeknięcie. Trzask. Wrzask, deszcz iskier.
Ciemność.
Brama. Brama Konohy. Nie czuć palców. Ziemia się trzęsie – nie! Podskakuje. Sapanie. Szczeknięcie. Kilka kropel wody na twarzy; to ślina – klei się.
– Kiba! Kiba! – słychać głos. Czemu jest tak dziwny? Głośno, za chwilę cicho. Znów głośno. Czemu na niebie latają żaby? Głowa opada. Włosy przyklejają się do czerwonej plamy na brzuchu. Czy ktoś malował farbami? 
Po co?
– Ranna! Tak. Prawo. Nie. Oni.
Czemu tak głupio mówi? Czemu ma zielony nos?
– Dreszcz. Kakashi. Tsunade. Idę. Szybko.
Śmiech.
– Jeście smeśni. Ha, ha. Zilny nos. Ha, ha. Aaa!
Ból. Ciemność.


Neji, jak zwykle w wolnej chwili, ćwiczył. Nie miał nawet z kim trenować: Tenten i Lee wyruszyli rano z Chōjim, aby dostarczyć list do Wioski Mgły, Kiba i Hinata powinni wrócić jeszcze tego dnia, lecz wciąż ich nie było, Sakura, Naruto i jakiś nowy chłopak byli aktualnie na Moście Nieba i Ziemi, Ino wracała z Kraju Fal, a Shikamaru od kilku dni pomagał Piątej w sprawie sojuszu z Wioską Piasku.
Duże, pomarańczowe słońce chyliło się już powoli ku widnokręgowi, gdy Neji usłyszał, jak ktoś go woła. Znał ten głos bardzo dobrze.
Co on do cholery tutaj robi? Kiedy wrócili?
– Neji! Neji! Hyūga, palancie, gdzie jesteś?! Jak zwykle, kiedy jesteś potrzebny, to cię nie ma!
– Inuzuka. Gdy tylko tu podejdziesz, przywalę ci – wyszeptał pod nosem, przymykając oczy.
– Wreszcie cię znalazłem – odparł zdyszany Kiba, podbiegając.
– Inuzuka, przeszkadzasz mi w treningu. Kiedy wróciliście? – zapytał z lekkim rozdrażnieniem, nie patrząc na niego.
– Hinata jest w szpitalu – powiedział poważnym tonem. Oddychał głęboko po długim biegu. Drżące dłonie oparł na kolanach. – Stwierdziłem, że powinieneś wiedzieć jak najszybciej.
Hyūga popatrzył na niego przenikliwie, a jednocześnie z lekkim przerażeniem. Jego palce drgnęły. Cała złość momentalnie wyparowała.


– Chodźmy – odparł krótko.
– Zajmuje się nią sama Tsunade, jest w opłakanym stanie. Na razie dostała środki hamujące rozwój trucizny, dzięki czemu jeszcze żyje, jednak jeśli Piąta nie stworzy szybko jakiegoś antidotum… – Kiba spuścił głowę, patrząc na swoje dłonie.
Zapadła martwa cisza.
On i Neji siedzieli właśnie na korytarzu w szpitalu, czekając na wieści. Zakazano komukolwiek wchodzić na salę, na której leżała Hinata. Zaraz po tym, jak Inuzuka ją przyniósł, medycy ocenili jej stan, po czym natychmiast wezwali Hokage.
– Cholera, niech ktoś wreszcie powie, co się z nią teraz dzieje! – krzyknął Neji, przerywając nieznośne milczenie. Wstał. Zaczął krążyć po pomieszczeniu w tę i z powrotem, zaciskając mocno pięści.
– Na razie nie możemy nic zrobić. Uspokój się, przecież… – zaczął Kiba.
– Przecież. Nie. Wiadomo. Czy. Ona. Przeżyje – wycedził przez zaciśnięte zęby.
Inuzuka uniósł brwi. Neji trząsł się. W drodze do szpitala Kiba opowiedział mu o wszystkich wydarzeniach – napaść obcych ninja, którzy mieli przewagę liczebną, ranienie Hinaty zatrutym nożem i szybki powrót do wioski, gdzie spotkali Kakashiego, który sprowadził Piątą. Nawet Akamaru, wyczerpany długą trasą, którą szybko przebyli, musiał zostać w szpitalu, aby zregenerować siły.
Neji podszedł do ściany i walnął w nią pięścią. Pozostawił wgniecenie, tynk posypał się na podłogę, a z rąk zaczęła sączyć mu się krew. Dobrze, że nie koncentrował czakry, przecież ściana mogłaby runąć.
– Cholera – mruknął. Przymknął oczy i odetchnął głęboko.
W tym momencie drzwi od sali obok otworzyły się, wyszła Shizune, która również pracowała razem z Piątą nad stworzeniem odtrutki.
– Czy z Hinatą wszystko… – chciał zapytać Kiba, lecz Neji mu przerwał, zapominając o dobrych manierach, nawet nie witając się z dziewczyną.
– Przeżyje? – Podszedł bliżej i obdarzył ją wyczekującym spojrzeniem.
– Cóż, ciężko cokolwiek stwierdzić. Jej stan jest nadal fatalny, ale pani Tsunade robi, co może. Medycy badają skład trucizny i wertują wszystkie dostępne książki. To ta sama, która zabiła kota. – Shizune poprawiła swoją krótką grzywkę i zagryzła wargę.
– Czy mogę do niej wejść? – zapytał Hyūga drżącym głosem.
– Przykro mi, ale nie możemy nikogo wpuszczać.
– Nie obchodzi mnie to! – krzyknął zdenerwowany. Kiba położył dłoń na jego ramieniu, ale ten ją strącił.
– Neji! Uspokój się. – Ciszę przerwał poważny męski głos.
Na korytarzu pojawił się właśnie Hiashi w towarzystwie Kakashiego Hatake.
– Wuju… – zaczął Neji spokojnym tonem.
– Pan Hyūga! – Zaskoczona Shizune podeszła szybko do nich. – Nareszcie pan jest! Proszę za mną – odparła i ruszyła w stronę małego gabinetu znajdującego się za drzwiami, w połowie korytarza. Nejiemu wydawało się, że celowo ani razu nie spojrzała na Kakashiego. Ten zaś podszedł do chłopców.
– Kiba, Neji. Możecie mi opowiedzieć o tym, co dokładnie się stało? – zapytał spokojnym głosem.
Inuzuka zaczął wyjaśniać wszystko po kolei. Ledwo hamował swoje emocje, gestykulował, raz o mało nie uderzając Nejiego.
– Wtedy właśnie pobiegłem po Nejiego i razem przybyliśmy do szpitala – zakończył swoją opowieść.
Zapadła chwilowa cisza. Przerwał ją Kakashi.
– Proszę was, abyście nikomu nie mówili, co zaszło. Nawet przyjaciołom i rodzinie. Tego samego będą zamuszeni przestrzegać wszyscy wtajemniczeni.
– Dlaczego? – Neji nie krył zdumienia.
– Ech… Na razie nie mogę wam powiedzieć nic szczegółowego, bo nie potwierdziłem moich przypuszczeń. 
Jeśli się czegoś dowiem, powiadomię was, ale na chwilę obecną nikomu ani słowa. Musicie wmawiać wszystkim, że Hinata po prostu została ranna w trakcie misji. Nic o tym, jak do tego doszło, i o truciźnie.
– Jaki jest tego sens? – Kiba uniósł brwi.
– Przypuszczam… że ta trucizna nie pochodziła od Orochimaru, którego na początku podejrzewaliśmy. Wywołała podobne skutki jak u dwójki strażników z Wioski Piasku podczas porwania Gaary. Obaj nie żyją – powiedział ze zrezygnowaniem.
– Chcemy brać czynny udział w tej misji!
– Ciiii! To nie jest zwykła misja, na którą mogą wybrać się młodzi ninja. Potrzeba tu starszych i doświadczonych ludzi. Przykro mi, Kiba.
W tym momencie otworzyły się drzwi gabinetu i wyszła z nich milcząca dwójka. Podeszli do reszty, po czym Hiashi machnął ręką Nejiemu. Obaj odeszli w stronę wyjścia, nie odzywając się do siebie ani słowem.


– Shizune… – zaczął Kakashi – nie wpuszczaj do Hinaty na razie żadnej osoby, a gdy jej stan się ustabilizuje – nikogo spoza rodziny. Wyjątkiem jestem ja i ci, którzy dostaną ode mnie pozwolenie…
– Jasne – odparła krótko. Obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę gabinetu.
– Shizune! – zawołał jeszcze. Po tym, jak odwróciła głowę, odparł: – Opiekuj się nią. Kiedy Hiashi się dowiedział, chciał, abyś to właśnie ty czuwała nad Hinatą. Tsunade nie może cały czas przy niej być, a Hiashi wymagał najlepszego medyka w wiosce.
Shizune zarumieniła się, aczkolwiek na jej twarzy wymalowane było zdziwienie. Po chwili jednak jakby ocknęła się z transu, na moment wstąpiła w nią złość. Odwróciła się i weszła pospiesznym krokiem do swojego gabinetu.
– Co jej jest? Wyglądała na obrażoną – stwierdził Kiba.
Kakashi jedynie westchnął i wyszeptał:
– Kobiety…


Neji i Hiashi szli spokojnie szpitalnym korytarzem. Żaden z nich się nie odzywał, lecz ten pierwszy czuł, że wuj powinien zacząć tę rozmowę. Był podenerwowany, przygryzł policzek od środka, palec wskazujący uderzał delikatnie o kciuk. Ta rozmowa nie będzie łatwa.
Wyszli z budynku, kierując się do pobliskiego parku. Przemierzali wąskie alejki, na które drzewa rzucały rozedrgane cienie, w powietrzu czuć było koniczynę i świeżo skoszoną trawę. Dochodził do nich głośny świergot ptaków szybujących ostatni raz tego dnia nad ich głowami. Śmiech dzieci bawiących się na placu zabaw mieszał się z płaczem dziewczynki, która stłukła kolano. Jakiś chłopiec ciągnął inną za warkocza, a jedna z matek krzyczała na swoją pociechę, która najwyraźniej nie chciała wracać do domu.
Hiashi zatrzymał się i usiadł na pobliskiej ławeczce, Neji uczynił to samo. Przyglądali się w milczeniu, jak mamy podchodzą do swoich dzieci – huśtających się, zjeżdżających na zjeżdżalni, krzyczących, leżących na trawie i płaczących lub po prostu biegających wokół – przytulają je, niektóre krzyczą na nie, chwytają za ręce i prowadzą do domu. Zrobiło się ciemno, a w parku zapanowała cisza. Już nie było słychać śmiechów, pisków, krzyków czy odgłosów zabaw, a jedynie smutną grę świerszczy. Ninja siedzieli dość długo, ale Neji był cierpliwy. Wciąż czekał, aż Hiashi odezwie się pierwszy.
– Miałeś ją chronić – usłyszał poważny głos starszego z nich. Spojrzał na Hiashiego, a w jego oczach zauważył obojętność.
– Wuju, ja…
– Jeśli nie umrze teraz, to wkrótce. Już nie musisz się nią opiekować. Nadal jest słaba. Zbyt słaba. Nadchodzą ciężkie czasy, gdzie wielu ninja zginie. Jeśli nie jest się wystarczająco silnym, nie ma się szans na przeżycie. 
Neji, ty dasz radę, jesteś geniuszem naszego klanu. Bardzo żałuję, że nie urodziłeś się moim synem. Hinata strasznie mnie zawiodła, dając się zranić ostrzem w tak banalny sposób. Myślałem, że jej treningi przyniosły większe efekty – przerwał na chwilę, po czym spuścił nieco wzrok. – A jednak nie jest godna bycia głową klanu Hyūga.
W świetle pobliskiej latarni na szlachetnej twarzy dało się ujrzeć zmęczenie. Mężczyzna był już po czterdziestce, jednak z jego postawy Neji mógł wyraźnie wyczytać mądrość i doświadczenie. Lekkie zmarszczki, szczególnie widoczne w okolicach oczu, oraz cienka blizna tuż przy uchu dodawały mu powagi.
– Wuju, to nie tak. Ona naprawdę stała się silniejsza, ale przeciwnik…
– Dała po sobie poznać, że nie jest skupiona! – przerwał mu. Patrzył na niego groźnym wzrokiem, usta miał zaciśnięte.
Neji wciągnął szybko powietrze. Cholera, nawet nie pamiętał, kiedy ostatnio widział wuja w takim stanie.
Wiedział, że Hinata nie należy do elity, ale był także pewny, że da sobie radę i nigdy się nie podda. Przecież sam ją trenował, poznał jej możliwości i zacięty charakterek.
– Czemu mówisz tak o własnej córce, wuju? – zapytał cichym głosem, próbując opanować drżenie.
Oczy Hiashiego błysnęły złością. Uderzył bratanka w twarz. Chłopak przestraszył się, przymknął powieki, syknął, złapał się za bolący policzek, a z rozciętej wargi popłynęła krew.
– A czy jest ona godna, aby nazywać się moją córką? – Jego głos był bezbarwny. – Zauważyłem, że się polubiliście. Nie podoba mi się to. Miałeś jedynie nie pozwolić, aby stała jej się krzywda, a nie się przywiązywać. Nigdy nie byliście wychowywani jako rodzina. Ona cię ogranicza, Neji.
– To dlatego każesz mi przestać ją chronić? Żebym mógł więcej osiągnąć? – wypowiedział przez zaciśnięte zęby. Starł krew z ust.
– Poświęć czas, który z nią ostatnio spędzasz, na treningi. Na pewno osiągniesz dużo więcej. Liczę na ciebie. Chcę, abyś był coraz silniejszy i reprezentował nasz klan. To Hanabi zostanie w przyszłości głową rodziny, nie Hinata. Ale na razie jest ona za młoda. Kto wie, może to właśnie ty przejmiesz te obowiązki.
Nejiemu zakręciło się w głowie. Brwi powędrowały do góry, spojrzał przed siebie.
– Ja… Tak jest – odparł cicho.
Wolał przemilczeć tę wypowiedź. Nie mógł zrozumieć Hiashiego, przecież tu chodziło o jego córkę! Mimo wszystko powinien dbać o dziecko... Dlaczego wuj zachował się tak, a nie inaczej? Postąpił zupełnie odwrotnie niż zwykle. Zawsze dbał o tradycję, zgodnie z którą gałęzie rodu chronią trzon, a teraz? Co nim kierowało, że podjął taką decyzję? Zawsze mówił Nejiemu, że ma chronić Hinatę, a teraz nagle dostał rozkaz, aby się nią nie opiekować. To wszystko było cholernie dziwne.
Rozejrzał się wokół. Hiashi już zniknął w oddali. Panowała ciemność, jedynie latarnie rzucały słabe światło na okolicę. Neji wstał i ruszył w stronę szpitala. Podszedł pod gabinet Shizune. Oby pojawiły się już jakieś nowe informacje. Nie zdążył nawet zapukać, a doszły do niego odgłosy kłótni.
– Żartujesz sobie? Jesteś strasznie niepoważny, Kakashi! – usłyszał histeryczny głos Shizune.
– Poradzisz sobie, przecież wiesz, że jesteś silna. Skoro wytrzymałaś tyle czasu z naszą Hokage, teraz też się uda. Tylko dlaczego nie widzisz żadnego wyjścia?
– Pani Tsunade by mnie zabiła! Dobrze wiesz, jak się dla niej poświęcam, a straciłaby moją pomoc i zaufanie!
Na chwilę zapanowała cisza. Neji miał świadomość, że źle robi, jednak jeśli ta dwójka kłóciła się o coś związanego z Hinatą, wolał o tym wiedzieć. Widocznie byli oni tak pochłonięci rozmową, że żadne z nich nie wyczuło obecności Hyūgi.
– Wyjdź już. Muszę to przemyśleć. – Stanowczy głos kobiety pełen był bólu.
Neji szybko cofnął się jak najdalej, a gdy Hatake otworzył drzwi i zauważył go idącego w jego stronę, uśmiechnął się słabo. Na jego twarzy wymalowało się lekkie zakłopotanie, a dłoń powędrowała na tył głowy.
– Cześć, Neji. Przyszedłeś dowiedzieć się, co z Hinatą? Shizune jest u siebie. Poprosiłem, aby regularnie przekazywała ci informacje o jej stanie.
– Dziękuję.
Minęli się bez słowa. Chłopak zapukał w drewniane drzwi. Gdy się otworzyły, stanęła w nich młoda kunoichi i wpuściła go do środka. Hyūga zauważył, że ma nieco zmartwiony i zmęczony wyraz twarzy, choć chyba starała się to ukryć delikatnym uśmiechem.
– Chciałem zapytać o Hinatę.
– Ach tak… – Shizune mruknęła pod nosem, wyciągając jakąś kartę z notatkami spod sterty papierów leżących na biurku, mieszczącym się przy niewielkim oknie.
– Jest na razie nieprzytomna, Neji. W bardzo ciężkim, ale stabilnym stanie. Rana została zszyta przez medyków od razu po ocenieniu jej stanu, jednak trucizna wciąż krąży w organizmie. Nóż z nią wbito głęboko; to cud, że Hinata żyje. Dobrze, że trafiła tu tak szybko, młody Inuzuka spisał się na medal, teraz tylko kwestia, czy uda jej się z tego wyjść bez szwanku.
– Dziękuję za informacje. Czy mógłbym ją teraz zobaczyć?
– Absolutnie, nie ma mowy. Kakashi z rozkazu pani Tsunade zabronił wchodzić komukolwiek…
– Shizune. – Podszedł do niej, po czym położył rękę na jej ramieniu.
Spojrzała w jego oczy, a na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie. Westchnęła głęboko.
Zaprowadziła go dwa piętra wyżej, pod salę dwieście siedem. Otworzyli drzwi, opatrzone tabliczką z numerkiem, po czym weszli do środka. Było tu tylko jedno łóżko, na którym leżała drobna dziewczyna. Jej splątane włosy rozsypały się na poduszce, a na czole widniały kropelki potu. Spała niespokojnie, jeśli ten stan można było nazwać snem. Shizune podeszła do niej i otarła jej twarz szmatką.
– Tylko nie przekraczaj progu – ostrzegła go, gdy Neji chciał wejść do środka.
Natychmiast się cofnął, ale patrzył błagalnie, by go wpuściła.
– Nie mogę, wybacz – dodała cicho, mimo iż z jej głosu wyczytał, że prawdopodobnie postępowała wbrew swojej naturze.
Przyglądał się Hinacie z niepokojem. Musiała wyjść z tego cało, po prostu musiała. Przypominał sobie również słowa Hiashiego: Już nie musisz się nią opiekować. Nadal jest słaba. Zbyt słaba. Ciekawe, czy wuj miał rację. Patrząc na tę drobną, kruchą istotkę, aż trudno uwierzyć, że była w stanie walczyć czy zranić. Jak bardzo pozory mogą mylić. Z drugiej strony początki treningów Hinaty były trudne.


Wciągnęła szybko powietrze, wychylając się do tyłu. Bała się. Widziałem to po jej ruchach, drżących rękach i wyrazie twarzy – jakby miała się zaraz rozpłakać. Postanowiła ponownie zaatakować. Czyżby chciała zaimponować swojemu ojcu? Jej starania jednak zdały się na nic. Wystarczało lekkie przechylenie w prawo lub lewo, aby nie trafiła. To było śmieszne – ani nie posiadała siły, ani szybkości, ani zdolności do wymierzania ciosów. Czas pokazać jej, kto jest silniejszy. 
Zaatakowałem dwa razy w nogę, potem w klatkę piersiową, dłonią w brodę, przez co zadarła głowę. Wyglądała jak szmaciana lalka, nie miała siły, by mi oddać. Nie nadążała z obroną. Jej ciało było bezwładne i pozwalało na dalsze ataki, lecz one mi nie wystarczały. Zacząłem atakować pięściami, miotałem nią na wszystkie strony. Wściekłość, która się we mnie narodziła, nadal rosła w zastraszającym tempie. Całą siłę skoncentrowałem w prawej ręce, podskoczyłem i naparłem do przodu. Opuściła głowę, godząc się na porażkę. Siedziała jak sparaliżowana, cała drżała, bała się.
Cholernie się mnie bała, a ja odczuwałem z tego powodu potworną satysfakcję.


– Neji, słyszysz mnie? – Shizune machała mu dłonią przed oczami. – Już czas stąd iść.
Spojrzał na nią nieprzytomnie, ale gdy informacje do niego dotarły, kiwnął głową i ruszył korytarzem w stronę wyjścia, zapamiętując numerek dwieście siedem, który widniał na metalowej tabliczce.


– Dalej, Akamaru! – krzyknął Kiba, rzucając patyk przed siebie.
Pies pobiegł po niego, złapał go w locie i przyniósł swemu panu. Inuzuka pogłaskał go, zanurzając palce w gęstej sierści. Akamaru w odpowiedzi radośnie zamerdał ogonem i polizał go po twarzy.
Taki widok zobaczył Neji, który szedł właśnie w stronę ich posiadłości.
– Kiba, możemy porozmawiać? – zapytał.
Uśmiech powoli znikał Kibie z twarzy, zastępowany przez zaskoczenie. Inuzuka przytaknął, wyjął z kieszeni spodni kilka ciastek i rzucił Akamaru, po czym ruszył przed siebie. Neji podążył za nim. Jak zacząć rozmowę? Ma mu powiedzieć to wprost? Zmarszczył czoło i wpatrzył się w swoje buty. Szli w milczeniu, aż dotarli nad jezioro, które znajdowało się w wiosce, niedaleko parku. Zatrzymali się nad brzegiem. Kiba zaczął tupać nogą, stojąc z założonymi rękami. Znalazł kilka płaskich kamieni. Rzucał je do wody, a te odbijały się kilka razy po powierzchni i opadały na dno.
– Jej stan jest bardzo ciężki, ale stabilny.
Kiwnął głową.
– Pomogłeś jej. Gdyby nie ty, mogłaby być teraz martwa. Uratowałeś jej życie.
Neji nie wiedział, jak ubrać w słowa to, co chciał powiedzieć. Nie chciał się rozczulać, a jeszcze tego brakowało, by miał zacząć się zwierzać. Czuł po prostu, że jest Inuzuce coś winien. A przecież tak naprawdę wystarczyło jedno słowo, którego wypowiedzenie tak bardzo chciał odwlec. Złapał go wzrokiem i już wiedział – Kiba nie uratował Hinaty z powinności, ale dlatego, że była dla niego ważna.
Hyūga widział, jak Kiba westchnął głęboko.
– Neji, ja po prostu…
– Dziękuję – przerwał mu stanowczym głosem, a następnie odwrócił się i odszedł. Kątem oka zauważył, jak Kiba lekko się uśmiechnął.


_________________________________

Wróciłam! I to tuż przed drugą w tym semestrze sesją. Z racji zbliżających się egzaminów i wyjazdów terenowych, nie chcę obiecywać daty następnego rozdziału. Mam jednak napisaną miniaturkę obyczajową, którą mogłabym również wrzucić – nadal się waham, tematyka jest dość ponura – więc jeśli rozdział się długo nie pojawi, możecie się spodziewać krótszego tekstu, niezwiązanego z fanfikami. 
Po raz kolejny zawdzięczam życie Skoi, która ma cierpliwość na becie – jesteś wspaniała. 
Pozdrawiam cieplutko w ten pogodny, majowy dzień! 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Niah | Akinese | Credits: X, X