11/26/2019

Czwórka


– Cholera jasna... Czy nie możesz już sobie pójść? – warknęła zirytowana Shizune, zaciskając pięści. Rozczochrany blondyn w czarno-pomarańczowym dresie stał przed nią, składając ręce jak do modlitwy i wpatrując się w nią maślanymi oczami. – Ile razy mam ci mówić, że mam zakaz udzielania takich informacji, a co dopiero pozwoleń! 
– No błagam, nie daj się prosić! Jeśli się zgodzisz, zabiorę cię na ramen, ja stawiam! – Naruto robił coraz bardziej błagalne miny, co tylko jeszcze bardziej ją irytowało. Miarka się przebrała, gdy klęknął na kolana i zaczął łasić się do jej nóg. 
– Naruto! – Trząsnęła nogą dwa razy, jednak nie puszczał. – Nawet jeśli bym chciała, to i tak nie mogę ci na to pozwolić! Nie jestem do tego uprawniona. Mam obowiązek wpuszczać do Hinaty tylko tych, którzy dostali pozwolenie od Kakashiego, więc cokolwiek byś mi obiecywał, nie mogę nic zrobić! – krzyknęła, mrużąc oczy i wyswobadzając nogę z objęć. Ledwie ten mały gówniarz wrócił, a już jej grał na nerwach. 
– Więc mówisz, że to mistrz Kakashi tutaj rządzi? Hmm... – Naruto od razu podniósł się do pozycji stojącej, chwycił dłonią za brodę, rozmyślając nad czymś intensywnie. Nagle, jakby dostał olśnienia, podskoczył radośnie, a jego palec wskazujący wystrzelił ku górze. – Już wiem! Muszę go poprosić o zgodę! Bułka z masłem! – Lekceważąco machnął ręką, odwrócił się i pobiegł korytarzem do wyjścia. 
– Co? Wracaj tutaj! – krzyknęła Shizune, do której właśnie dotarło to, o czym pomyślał. 
– Dzięki za informację! 
– Cholera, on mnie zabije! – jęknęła, uderzając się dłonią w czoło. W tym momencie zakręciło jej się w głowie, więc czym prędzej oparła się drugą ręką o ścianę. 


Na dworze było ciepło, a przyjemny, lekki wiaterek muskał dłonie i odsłoniętą część twarzy Kakashiego. Mężczyzna siedział na gałęzi jednego z drzew w parku i czytał ulubioną książkę napisaną przez Jiraiyę, ocierając pot z twarzy. Dobrze było czuć ten powiew na rozgrzanym po treningu ciele. 
Pozwolił sobie na chwilę relaksu. Ostatnio treningi męczyły go bardziej niż przed wizytą w szpitalu. Cholera, musiał szybko nadrobić zaległości, jeśli ma wyruszyć na kolejną misję. 
Tylko co on znów powie? Że znika sobie na parę dni, tygodni, może miesięcy? Wolałby, żeby wszystko było tak proste, jak w „Eldoradzie flirtujących”. Ziewnął. Bohaterowie książki przynajmniej przesypiali noce. 
– Mistrzuniu! Nareszcie cię znalazłem! – krzyknął Naruto, podbiegając do drzewa. 
Kakashi wzdrygnął się i zachwiał. Jak mógł nie wyczuć Uzumakiego? Chyba rzeczywiście przydałby mu się dobry sen, najlepiej taki bez koszmarów. Pomasował swój kark – tej nocy musiał spać w niewygodnej pozycji. Spojrzał na Naruto i skrzywił się. Nie miał teraz ochoty z nikim rozmawiać, chciał wreszcie chwili spokoju, przynajmniej dopóki nie dostanie wytycznych do obecnej misji. 
– Coś się stało? – zapytał, zwracając wzrok na lekturę. 
– Jak zawsze się lenisz, mistrzuniu, a potrzebuję twojej pomocy – odparł chłopak, opierając ręce na biodrach i robiąc zawiedzioną minę. 
– Doprawdy? – Kakashi wyglądał na znudzonego całą sytuacją. Naruto chyba nie widział z tej odległości, że wzrok Hatake wcale nie śledził tekstu. 
– Oczywiście! Pielęgniareczka, to znaczy kochana Shizune, powiedziała, że powinienem odwiedzić Hinatę, lecz muszę uzyskać twoją zgodę. Dodała, że na pewno nie będziesz miał nic przeciwko, więc przyszedłem się upewnić. – Młody wyszczerzył rząd białych, równych zębów i lekko zmrużył oczy. 
– Naruto, nie przerywaj mi mojej sjesty – odparł znużony. 
– Czy to znaczy, że mam twoją zgodę? 
– W żadnym wypadku. – Hatake wstał, zatrzaskując książkę. Chyba będę musiał z kimś porozmawiać, pomyślał. Zeskoczył z drzewa, stając obok Naruto.
– Mistrzuniu, proszę, pozwól mi! – Uzumaki skakał wokół niego, wymachując rękami. 
– Nic z tego, Naruto. Nikt więcej, oprócz osób uprzywilejowanych, nie będzie odwiedzał Hinaty, dopóki jej stan się nie polepszy. 
Kakashi położył dłoń na jego ramieniu, a Naruto spuścił głowę. 
– Wiem, że się martwisz, ale to nie jest dla niej odpowiednia pora na odwiedziny. 
Odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie, wsadzając ręce do kieszeni spodni. 


Zmieniała właśnie opatrunek Hinaty. Ciekawe, jakie konsekwencje przyniesie jej rozmowa z Naruto? Shizune podała ostatni lek i wyszła na korytarz. 
– Pani Shizune! – krzyknęła medyczka w białym stroju z symbolem Konohy. – Właśnie pani szukałam! Potrzebuję podpis na tym dokumencie, jest potrzebny, aby wydać leki pacjentowi z siedemnastki. 
– Oczywiście. Czy rodzina wie, że pan... – zaczęła, ale przerwał jej krzyk dochodzący zza zamkniętych drzwi. Spojrzała przerażona na medyczkę, po czym obydwie wpadły do sali. Hinata rzucała się na łóżku jak opętana. Kręciła się w prawo i lewo, nie panując nad ciałem. Z jej gardła wydobywały się urywane się na zmianę piski i krzyki. Z ust zaczęła lecieć strużka śliny. 
– Szybko, zawiadom panią Tsunade!
Medyczka wybiegła, zostawiając za sobą otwarte drzwi. 
Tylko nie to... Jeśli trucizna przechodzi do kolejnej fazy, tak jak w przypadku kota, Hiancie nie zostało dużo czasu. 
Ręce Shizune zaczęły lekko drżeć, gdy przycisnęła jej nadgarstki do łóżka. Po chwili dziewczyna uspokoiła się nieco, ale Shizune stwierdziła kolejny fakt. Puls słabł z każdą sekundą.


Doskonale wiedziała, gdzie ma szukać brakujących składników. Musiała tylko zejść dwa piętra niżej do magazynku z rzadkimi lekarstwami i zabrać potrzebne ingrediencje. Potem należało stworzyć to cholernie trudne gensoku, które niby miało pomóc zahamować na jakiś czas rozprzestrzenianie się trucizny. Albo od razu Hinatę zabić. Ryzyko było ogromne, lecz jeśli nie podałaby jej zaraz tego środka, dziewczyna już teraz mogła pożegnać się z życiem. 
– Hej, Shizune! – Usłyszała za sobą głos osoby, którą w tej chwili najmniej chciała widzieć. Zatrzymała się i powoli odwróciła. 
– Wybacz, Kakashi, ale nie mam czasu – odparła wypranym z emocji głosem i ruszyła w dalszą drogę do magazynku. Mężczyzna jednak nie odpuścił, dogonił ją, a następnie złapał za nadgarstek. Wyrwała się. Szli teraz ramię w ramię – on patrząc na nią, ona nawet nie zaszczycając go wzrokiem. 
– Czy możesz mi wytłumaczyć, dlaczego wysłałaś Naruto do mnie, twierdząc, że na pewno zgodzę się na jego wizytę u Hinaty? – zapytał pretensjonalnie.
– Nigdzie go nie wysyłałam, dowiedział się przez przypadek, że nadzorujesz widzenia i nie mógł sobie odpuścić. 
– Ale dowiedział się od ciebie – stwierdził. Jego głos złagodniał. 
– Słuchaj, nie mam teraz czasu na takie rozmowy. Muszę szybko znaleźć odpowiednie składniki i zrobić lek, bo... 
– Myślę, że to ważne! – krzyknął. Złapał ją za ramiona i odwrócił przodem do siebie. 
– Jeśli się nie pospieszę, Hinata umrze! – krzyknęła mu prosto w twarz. W jego oczach zauważyła błysk zaniepokojenia. – Dostała ataku. To naprawdę nie jest czas na jakiekolwiek rozmowy. Jej życie jest najważniejsze. 
– Czego potrzebujesz? – zapytał. 
Ruszyli jednocześnie do pomieszczenia, w którym szukali ingrediencji. Przekładali różne pudełka z ziołami, słoiki i fiolki z kolorowymi płynami, proszkami przeciwbólowymi i suszonymi roślinami. No i gdzie jest to cholerstwo? Kunoichi prawie zbiła butelkę z wywarem z lukrecji, opowiadając, co się stało. Ostatni składnik, nareszcie. Już po chwili ninja pędzili kamiennymi schodami do sali dwieście siedem, nie odzywając się ani słowem. W środku były Tsunade, medyczka i dwójka mężczyzn. Kręcili się po pomieszczeniu, kontrolując stan Hinaty na monitorze, zmieniając jej okłady na czoło i zapisując notatki. 
– Kakashi, zmiażdż te cebulki, ja potnę korzonki – rzekła Shizune.
Wydawała rozkazy, nadzorowała ich wspólną pracę, a na koniec wymieszała wszystkie składniki. Dzięki Hatake poszło jej dwa razy szybciej. Spojrzała jedynie na niego wdzięcznym wzrokiem. Otarł jej czoło chusteczką; odwróciła twarz. Odcedziła powstałą substancję. Podała Tsunade gensoku, a ona wstrzyknęła je Hinacie do żył.  
– Porozmawiamy później – szepnął Kakashi, stojąc za Shizune i nachylając się nad jej ramieniem. Mimowolnie zadrżała, jednak nie zrobiła nawet kroku. Po chwili usłyszała odgłos zamykanych drzwi. 
– Shizune, przygotuj miskę z ciepłą wodą! – rozkazała Tsunade. Dziewczyna podwinęła rękawy i posłusznie wykonała polecenie.


Neji stał właśnie na środku chodnika, wpatrzony w irytującą, roześmianą twarz i zastanawiał się, z której strony powinien uderzyć towarzysza. Lewy policzek to idealne miejsce na punkt przyłożenia pięści. 
– To jak, zdradzisz mi coś? – Naruto wyszczerzył zęby, jednak zaraz poczuł ból. Zachwiał się, ale utrzymał na nogach. – Ej, a to za co, idioto? 
– Za marnowanie mojego cennego czasu – warknął. Tak, lewy policzek był dobrym celem. 
– Myślisz, że rozmowa o Hinacie to strata czasu? Przecież się przyjaźnimy! – pogroził mu pięścią. 
– Zamknij się. Odwiedzisz ją, jak tylko Kakashi ci na to pozwoli – odparł Neji poważnym, opanowanym tonem. 
Przybrał swoją maskę obojętności, a następnie ominął kolegę bez słowa. Widział kątem oka, jak Uzumaki stał jeszcze, patrząc za nim. Pieklił się i posyłał nieprzyjemne słowa pod jego adresem. Głupi bachor chyba nie myślał, że Neji da się wyprowadzić z równowagi... Doprawdy, Naruto często zachowywał się jak dziecko. Czy nie mógł zrozumieć, że Hinacie należy się teraz odpoczynek? 
Neji ruszył zdecydowanym krokiem w stronę domu, obserwując, jak niebo robi się coraz ciemniejsze, aby wreszcie można było zobaczyć na nim gwiazdy. Jedyne, na co miał teraz ochotę, to długi, relaksujący prysznic. Szedł właśnie alejką ogrodową, gdy dojrzał dwie postacie: jedna z nich siedziała na ławce; był to jego wuj. Druga zaś stała i coś tłumaczyła, a gdy podszedł bliżej, kryjąc się za krzewami, rozpoznał Kakashiego. 
– ...rzucała się po całym łóżku. Było to kolejne stadium trucizny, która rozprzestrzeniła się w jej ciele. Leki spowalniające przestały działać, więc mało brakowało, a pożegnałaby się z życiem. W ostatniej chwili udało nam się przygotować lek zatrzymujący jad, ale trzeba szybko znaleźć odtrutkę. Uznałem, że powinien pan wiedzieć. Gdy odchodziłem, sytuacja była krytyczna, ale opanowana. Tym razem... – Głos mężczyzny nagle się zawiesił. Kakashi rozejrzał się dyskretnie i dokończył zdanie ściszonym głosem. 
Neji nic więcej nie usłyszał, ale nie trzeba mu było więcej informacji. Czuł, jak wzbiera w nim złość i okrutna żądza zemsty. Nie czekając ani chwili, opuścił teren posiadłości rodu Hyūga. 


Dużo jeszcze czasu medyczni ninja spędzili w sali dwieście siedem. Późnym wieczorem, gdy latarnie na zewnątrz świeciły pełnym blaskiem, dwie zmęczone kunoichi zatrzasnęły za sobą drzwi i ruszyły korytarzem w stronę wyjścia ze szpitala. Gdy dotarły do rejestracji, Tsunade zleciła jednej z kobiet trzymać wartę przy pokoju Hinaty. Następnie z Shizune wyczerpana udała się do biura. Wyjęła ze swojej zwykle zamkniętej na klucz szafki dwa kieliszki i butelkę czerwonego wina. 
– To tym razem nie sake? – zapytała Shizune, rozsiadając się wygodnie w fotelu i ciężko wzdychając. Nie zaczyna się dobrze. 
– Dzisiaj powinnyśmy odpocząć przy czymś innym – odparła Hokage. Nalała alkoholu, po czym podała  jej. 
– Wiesz, chyba odmówię... – zająknęła się. Przygryzła wargę. 
– Nie pieprz mi tu głupot, pij! – Tsunade spojrzała na nią władczym wzrokiem, ale za chwilę się roześmiała. Shizune z wahaniem przyjęła kieliszek. – Należy ci się. Dzięki lekarstwu, które przyszykowałaś z Kakashim na czas, Hinata ma jeszcze szansę przeżyć. Swoją drogą, skąd on się tam wziął? 
– Chciał pogadać i zaproponował mi swoją pomoc – mruknęła, wlepiając wzrok w swoje wino, jednak nie spróbowała nawet łyka. Przesuwała palcem po krawędzi kieliszka. Nie powinna, to niebezpieczne. 
– Ostatnio chyba byliście skłóceni, prawda? – Brzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie. 
– Nie dogadywaliśmy się trochę, ale już jest dobrze. – Posłała jej słaby uśmiech. Trzeba było szybko coś wymyślić, aby nie musieć odpowiadać na niewygodne pytania. – Powinnyśmy chyba jeszcze raz przed snem wszystko przeanalizować. Niestety, zostawiłam teczkę z danymi w sali Hinaty... 
– Masz rację. Czekaj, mam gdzieś kopię. Chciałam to przejrzeć, lecz wtedy mnie wezwano... Gdzie ja wsadziłam te dokumenty?
Tsunade z westchnieniem zaczęła szybko przeszukiwać papiery leżące na biurku, mrucząc pod nosem. Stała odwrócona tyłem, więc nie zauważyła nawet, jak Shizune wylewa zawartość kieliszka do stojącej obok doniczki z kwiatkiem.
Piąta odnalazła dokumenty dostarczone z Wioski Snów. Kobiety analizowały je, porównując z wynikami badań medyków Konohy. 
– Tak, oczywiście. Już wczoraj poleciłam wysłać wiadomość do Wioski Piasku, aby przysłali nam potrzebne informacje jak najszybciej – odparła Tsunade, odrzucając papiery na mały stolik stojący obok kanapy, na której siedziała. 
– Zdumiewające. To musi mieć jakieś połączenie. Jak to możliwe, żeby podwładni Orochimaru posiadali truciznę, którą wykorzystywał Sasori przy broni w swoich marionetkach? Przecież oni nigdy za sobą nie przepadali, a Kabuto, który go szpiegował, nie byłby w stanie odnaleźć receptury – za mało czasu przebywał z lalkarzem. Ciągle obserwował Orochimaru. To trudniej pojąć, niż myślałam – westchnęła Shizune. 
– Pewne jest to, że trucizna została stworzona na bazie tych samych składników, choć jej wykonanie jest dużo mniej staranne. Gdyby tę trutkę przygotował sam Sasori, co jest niemożliwe, bo przecież nie żyje, Hinata umarłaby w trzy dni. Lubił, gdy ofiara się męczyła. Od ataku minęło około półtorej dnia. – Tsunade złapała się za brodę i wpatrzyła w swój pusty już kieliszek, głęboko nad czymś myśląc. – Myślę, że ta substancja była robiona w pośpiechu, niedbale i niedokładnie, a sprawca nie znał do końca przepisu lub podmienił niektóre składniki na inne, osłabiając truciznę... Cóż, są to tylko domysły. Możliwe też, że tamci ninja nie są pod rządami Orochimaru. Oby udało się nam szybko dostać wyniki z Suny. To ryzykowne wysyłać je poprzez jastrzębia, ale miejmy nadzieję, że zgodzą się na to. Musimy działać szybko. Już wiadomo, że to nie ta sama substancja, którą rozpracowywała Sakura przy zatruciu Kankuro? 
– Niestety, ta została stworzona z innych składników. Receptura jest bardziej skomplikowana. Pytanie tylko, skąd Orochimaru lub Kabuto mieli pojęcie, jak się w ogóle zabrać do tego wszystkiego? – Shizune poprawiła się w fotelu, zerkając niepewnie na wyniki leżące na stoliku. 
– Uważam, że... 
Nie dokończyła. 
Drzwi otworzyły się z hukiem, uderzając w ścianę, aż posypał się tynk. Odgłos poniósł się echem przez korytarz. Tsunade wstała, ustawiając się przodem do napastnika. Shizune pisnęła, a po sekundzie zerwała się na nogi. Kurz opadł i na twarzach kobiet wymalowało się zdziwienie. 
W drzwiach stał Neji zaciskający mocno pięści. Po jednej z nich spływała strużka krwi. Głowę miał spuszczoną, ale widać było jego oczy, które ciskały błyskawice, zaś klatka piersiowa unosiła się nienaturalnie szybko. 
– Neji, czy coś się stało? – zapytała cicho Shizune. Chyba jeszcze nigdy nie widziała go w takim stanie. 
– Nikt mnie nie powiadomił, co się dzieje – wysyczał. 
– Uspokój się, chłopcze. Nie było na to czasu, nastąpiły pewne komplikacje. – Tsunade stała poważna i opanowana jak zwykle. 
Shizune widziała, że Piąta jest bardziej zirytowana niż przestraszona. Przecież to tylko młody Hyūga. 
– Jej stan miał być stabilny – warknął, spoglądając złowrogo, jakby to Shizune była winna całej sytuacji. Wydawało jej się, że mógł zabijać samym spojrzeniem. Opuściła wzrok.
– Neji, uspokój się! – krzyknęła podenerwowana Hokage. 
– Jak, kurwa, mogę być spokojny?! – wrzasnął. Uderzył pięścią w stojący obok regał. 
Wszystko runęło na podłogę. Neji zbliżył się do kobiet, przewracając po drodze stolik. Papiery wzniosły się, by za chwilę swobodnie opaść na ziemię pełną szczątków tego, co rozwalił. 
– Jak mogłaś?! Jak mogła pani wysłać ją na tak niebezpieczną misję beze mnie?! Mówiłem, że wrócę ją eskortować! – Zbliżył się do Piątej. 
Kobieta w mgnieniu oka wymierzyła trzy ciosy i posłała go na ścianę, po której osunął się z szeroko otwartymi oczami i uchylonymi wargami. 
 – Nie krzycz na mnie w moim własnym gabinecie! 
Podeszła i złapała za bluzkę, unosząc go. 
Byli tak blisko siebie, że musiał widzieć dokładnie każdą jej rzęsę, każdą zmarszczkę mimiczną stworzoną przez złowrogi wyraz twarzy. 
– No dalej, uderz mnie – powiedziała cichym, opanowanym głosem, tak niepasującym do ciężkiej atmosfery. 
Neji spojrzał na Tsunade tak, jakby widział ją po raz pierwszy w życiu. Shizune nie mogła na to patrzeć. 
Rozluźnił się, jego twarz złagodniała. Hokage to widocznie wyczuła i puściła go. Osunął się na podłogę i westchnął głośno, chowając twarz w dłoniach. 
– To było bardzo stare i drogie wino – odparła Tsunade, podnosząc z ziemi przewróconą wcześniej butelkę i przekręcając ją do góry nogami. Jedna czerwona kropelka skapnęła na zabałaganioną podłogę. W gabinecie panował chaos i obie kobiety wiedziały jedno – Neji jeszcze pożałuje, że rozbił drogocenny wazon. 
– Co się z nią teraz dzieje? – zapytał cicho, wciąż nie zmieniając pozycji. 
– Opanowaliśmy sytuację. Zaczniemy działać z samego rana, gdy tylko dotrą do nas wyniki z Wioski Piasku. Dzięki temu spróbujemy stworzyć odtrutkę. – Tsunade zawahała się. – Potrzebne składniki już dostarczono, jednak potrzebujemy potwierdzenia naszych przypuszczeń i analizy porównawczej. 
Zapadła cisza. Neji przypatrywał się swoim dłoniom – pocierał palce. Otwierał delikatnie usta i zamykał. Uniósł wzrok, ponownie go opuścił i westchnął. 
– Chyba czas iść do domu się położyć. Musimy wypocząć, jutro czeka nas ciężki dzień – powiedziała Shizune. Mimo trzęsących się dłoni, chciała ziewnąć, ale powstrzymała się – ta reakcja bardzo nie pasowałaby do sytuacji. Wystarczyło nerwów na dziś. 
– Masz rację. Dajmy sobie już dzisiaj spokój z tym wszystkim. Rano będziemy trzeźwiej myśleć. 
– Pani Tsunade, ja... – zaczął Neji, wstając i omiatając wzrokiem całe pomieszczenie. – Przepraszam za to. Więcej się to nie powtórzy. Jestem gotów przyjąć karę. – Skłonił się nisko. 
– Kara na pewno cię nie ominie. Nie mam teraz na to czasu, porozmawiamy, gdy to wszystko się skończy. Ale niestety będziesz musiał jeszcze dzisiaj posprzątać cały ten bałagan. 
Jego mina zrzedła. Spojrzał na Tsunade i już otwierał usta, lecz zamknął je, widząc jej surowy wzrok. Westchnął oraz kiwnął głową. 
– Wyślę tu Yamato za dwie godziny, aby zamknął gabinet. Może przy okazji naprawi drzwi. Mam nadzieję, że poradzisz sobie do tego czasu, prawda? – Tsunade skierowała się w stronę wyjścia. Jeszcze stojąc w drzwiach, obejrzała się przez ramię. – Jeśli nie będziesz wiedział, gdzie wsadzić niektóre dokumenty, ułóż je na kupkę. Shizune jutro to posegreguje – odparła. 
Shizune jęknęła przeciągle. No pięknie, jeszcze tylko dodatkowej papierkowej roboty jej brakowało. Westchnęła i ruszyła za Piątą. 
– Nie martw się, nie musisz zaglądać do środka, bo i tak nic nie zobaczysz. Wszystkie szafki, segregatory oraz papiery są zapieczętowane. Kimoto będzie cię sprawdzał co parę minut. O jakiejkolwiek kradzieży dowiem się od razu. Miłej nocy. 
Neji jedynie się ukłonił. 


Mnóstwo papierów, teczek, segregatorów i zeszytów pokrywało całą podłogę, zniszczone meble lub ich szczątki walały się dookoła, a odłamki szkła i porcelany zdobiły bambusowy dywanik położony przy samym biurku, jak również szafkę stojącą przy ścianie. Przy okazji wszystko to zaczęła pokrywać powoli warstwa kurzu, który wcześniej zalegał na już zniszczonych przedmiotach. 
Neji ponownie westchnął. Zaczął od najdrobniejszych i najniebezpieczniejszych rzeczy. Wziął szczotkę oraz szufelkę z magazynu znajdującego się na korytarzu i zaczął zamiatać szkło. Potem postanowił uratować z mebli to, co się dało. Oby Yamato, jako użytkownik sztuki drewna, pomógł mu posklejać wszystko w całość... Poukładał książki na regale, który na szczęście ocalał. Na biurku wylądowały wszystkie dokumenty, teczki i segregatory bez kategorii. Resztę Hyūga odłożył, w miarę możliwości, na miejsce. Kimoto zaglądał już cztery razy. Neji pozamiatał, po czym usiadł wygodnie w fotelu zwykle zajmowanym przez Tsunade. Zaczął przeglądać papiery oraz odkładać je na odpowiednie kupki. Nie był w stanie odczytać nic konkretnego, poza tytułami. 
– To dane z egzaminu na Chūnina, tu informacje o ANBU... – mruczał pod nosem.
Podparł twarz na dłoni, po czym zerknął na zegarek. Minęła już godzina i czterdzieści pięć minut, od kiedy Tsunade i Shizune opuściły gabinet. To oznaczało, że zostało koło kwadransa. Miał nadzieję, że się wyrobi. Wertował ze znudzeniem kolejne kartki, gdy nagle trafił na coś interesującego. Podniósł głowę i wpatrzył się w tekst. Dane Hinaty? Neji zmarszczył brwi. Czemu te informacje nie zostały zaszyfrowane? Pewnie Hokage potrzebowała ich do czegoś związanego ze stanem Hinaty, a potem zapomniała je zapieczętować. Złem było patrzeć na coś, co nie należało do niego. Można by to podpisać pod włam do tajnych informacji Konohy i gdyby ktoś się o tym dowiedział, pewnie zostałby ukarany. 
Zerknął na zegarek – miał jeszcze dziesięć minut do przyjścia Yamato. Szybko wziął się za analizowanie dokumentów. Data urodzenia, szpital… O, dane wuja Hiashiego i zmarłej ciotki Hikari, a także… Z każdą linijką jego oczy robiły się coraz większe, a brwi unosiły ku górze. Znalazł jakąś czystą kartkę, na której spisał potrzebne numery. Gdy tylko włożył papiery w środek kupki z dokumentami bez kategorii oraz ukrył karteczkę w kieszeni, usłyszał kroki na korytarzu. Wstał, odkładając segregatory na półkę, a wtedy w wejściu pojawił się Yamato. 
– Cześć. – Posłał Nejiemu szczery uśmiech. Ten go odwzajemnił, jednocześnie bojąc się, aby odgłos szybko bijącego serca i lekko drżące ręce nie zdradziły jego podenerwowania.

2 komentarze:

  1. Jeej takie to niesamowite, że ludzie mają tyle różnych pomysłów. Podoba mi się końcówka, z tymi dokumentami. Historia fajnie się rozwija :)

    OdpowiedzUsuń

Niah | Akinese | Credits: X, X