2/23/2020

Szóstka


– Rety, czemu zawsze to ja muszę wpakować się w najgorsze bagno? To takie nudne. I po co się na to zgodziłem... – mruczał pod nosem Shikamaru, na którego twarz właśnie chlapnęło kilka kropelek farby. Pomalował już połowę ogrodzenia, jednak to, co zaplanował dla niego Tetsu, wydawało się zapełnić grafik Nary na co najmniej tydzień. 
– Nie narzekaj – warknął Naruto, który właśnie podszedł, po pas ubrudzony błotem. 
Shikamaru natychmiast zatkał nos palcami, po czym jęknął przeciągle. 
– Odejdź stąd! Strasznie cuchniesz! 
– No tak, bo przez to, że wybrałeś malowanie płotu, ja musiałem wykąpać i nakarmić świnie. Szkoda, że staruszek nie uprzedził, że one kochają kąpiele błotne. – Skrzywił się. 
– Zmieniłem zdanie, mam jednak bardzo ciekawą pracę. – Shikamaru zamilkł na chwilę. Popatrzył na drogę prowadzącą do Konohy. – Ciekawe, czy Neji dotarł już do wioski. 
– Mam nadzieję. Niech to, gdyby nie był kuzynem Hinaty, to ja pobiegłbym ze składnikiem, a nie ten kretyn! 
– Widocznie słabo go przekonywałeś. 
– Mogłem go przekonać w każdej chwili!
Shikamaru przypomniał Naruto jego krótką sprzeczkę z Nejim i zobrazował wyraz jego twarzy, gdy Uzumaki go zapytał, czy może wrócić do wioski. Ta złość w oczach, drganie warg oraz zaciśnięte pięści mówiły same za siebie, więc Naruto cofnął się powoli i życzył koledze powodzenia podczas powrotu.
– No dobra, ale to się nie liczy. Wiesz, on strasznie się martwi. Ja tam wierzę, że wszystko będzie dobrze, ale Neji wydaje się ostatnio strasznie ponury, nie sądzisz? – Podrapał się po głowie. 
– Tak, masz rację. Ale przecież wiesz dobrze, że Hinata jest mu najdroższa pod słońcem. – Shikamaru przewrócił oczami. – Można powiedzieć, że tak naprawdę do waszej walki podczas egzaminu wcale się nie znali – zauważył. 
– Bo ten kretyn nie potrafił jej docenić – stwierdził Uzumaki, przystawiając palce do brody, jakby się nad czymś zastanawiał. – Hinata jest fajna. Przyjaźń jest bardzo ważna, a on wzbraniał się przed nią od urodzenia. Chociaż cieszę się, że teraz jest inaczej; w końcu kiedyś zawsze smutniała na jego widok, a teraz? Jest wesoła i radosna! 
– Ty to zawsze potrafisz banalnie określić zaistniałą sytuację. Ale masz poniekąd rację.
– Tak, więzi z innymi zawsze dobrze wpływają na ludzi, chociaż ty przy Temari nie umiesz myśleć racjonalnie. I czasami plącze ci się język. – Naruto wyszczerzył zęby, mrużąc przy tym oczy. Było to błędem, gdyż właśnie w tym momencie Nara przejechał mu pędzlem z białą farbą po twarzy. 


Wychodząc z gabinetu Hokage, Kakashi czuł zawód. Było oczywiste, że Shizune pracowała przy odtrutce, jednak miał nikłą nadzieję, że uda mu się na nią natknąć. Albo chociaż Tsunade mogła wysłać go do sali, by osobiście dostarczył simotuke. Zamiast tego wysłała go do łóżka. Za dwa dni musiał wyruszyć na misję rozpoznawczą, by opracować plan. Dobrze, że Neji miał dołączyć później – powinien trochę odpocząć psychicznie przed ciężką wyprawą, a teraz i tak by się nie przydał.
Kakashi musiał przeanalizować wszystko, czego się dowiedział o tajemniczych ninja, znaleźć ich i poobserwować. A potem poszukać informacji w miejscu, gdzie przebywają. Nie, sam nie dałby rady. Neji na czatach z Byakuganem będzie świetnym partnerem. 
Otworzył drzwi mieszkania i poszedł wziąć długi prysznic. Zdjął maskę i przyjrzał się ranie na policzku. Przemył ją spirytusem, tylko to miał w mieszkaniu. Gdy strząsnął brudne spodnie, w powietrzu uniósł się pył. Kakashi kichnął. Trzeba było strzepnąć ciuchy na zewnątrz. 
Kiedy poczuł strumień gorącej wody na plecach, rozluźnił mięśnie ramion. Wydawało mu się, jakby czuł każdą uderzającą o ciało kropelkę. Każdy postawiony w tym przeklętym lesie krok. W labiryncie ze śmiercionośnym powietrzem. Zakasłał. 
Odetchnął głęboko. Raz jeszcze. I kolejny. 
Brakowało mu tlenu. 
Szybko łapał powietrze do płuc. Zrobiło się duszno, gorąco. Niech to się skończy! Dreszcz na plecach. Czemu ta szyba tak prędko zaparowała? Poczuł, jakby znów wciągnął pył śmiertelniczki. Zakasłał. Co za specyficzny zapach... Pociemniało mu przed oczami, zamknął powieki. Minato? Po chwili się rozpłynął. Czy to Kiba niosący nieprzytomną Hinatę na rękach? Kakashi próbował wymacać dłońmi klamkę drzwiczek kabiny. Czyżby w organizmie zostały jakieś pyłki? Zareagowały na gorąco? Czy to Shizune zaciskająca wargi w wąską linię? 
Szarpnął drzwiczki. Głośno uderzyły, chyba nie pękły. Potarł oczy. Wyszedł z łazienki na chwiejnych nogach i podszedł do okna. Otworzył je, opierając się o parapet. Wciągnął rześkie powietrze. Odzyskał wyraźny obraz. Pieprzona dolina, prześladowała go nawet w domu. 
Musiał się przespać. I porozmawiać z Shizune jeszcze przed misją. Może to był znak? 
Dość trucizn, naprawdę dość trucizn. 


Neji nie pamiętał, by kiedykolwiek w życiu bał się tak, jak w tej chwili. Owszem, stawiał czoła wielu wrogom, często potężniejszym od niego. Poświęcał swoje życie w obronie innych. Kiedyś, podczas pierwszego egzaminu na Chūnina, walczył z Kidōmaru, jednym z Czwórki Dźwięku. Dał się wtedy przebić strzałą, stracił przytomność i prawie zginął, lecz był gotowy, by umrzeć. Pogodził się wtedy ze swoim losem, jednak dziś dziękował za ratunek. 
Rzucając się w wir walki i stawiając na szali swoje własne życie, panował nad przebiegiem potyczki. Myślał o tym, jak wygrać, udowodnić sobie, że stać go na więcej. 
Tym razem było inaczej. 
Stał na szpitalnym korytarzu, gdzie mógł jedynie patrzeć na pustą ścianę i myśleć nad własną bezsilnością. Po jego plecach przeszedł dreszcz. Neji czuł moralny obowiązek, aby ruszyć, zacząć działać, ale nie miał nic do zrobienia – przekazał już dyptam medykom. A gdyby tak znów zawędrować do biblioteki? Nie, nie mógłby się teraz skupić. Odetchnął głęboko. 
Ktoś wpadł do budynku i biegł co tchu. Ach, to oni. Może dotrą jakieś wieści. 
– Neji, jest tu Hokage? – spytał Shikamaru, szybko oddychając i przymrużając jedno oko podczas ocierania czoła. Rozmazał kropelkę farby, drugą miał na policzku. Gdzie się tak spieszył? Przecież dyptam już dawno leżał umyty na stole.  
– Witaj, Temari. – Neji skłonił się w jej stronę. 
Skinęła głową. 
– Powinna być u siebie. W tym gabinecie jest Shizune – wskazał na drzwi – i pracuje nad odtrutką. Kakashi wrócił, mają wszystkie składniki. Coś się stało? 
– Ja… nie. Nic takiego. 
Neji zauważył, że przez ułamek sekundy wzrok Shikamaru powędrował na Temari. Co on kombinuje?
– Mam nadzieję, że wszystko się powiedzie. Musimy iść. – Wskazał kciukiem na drzwi wejściowe. 
– Już złożyłem raport z misji. 
– Tak, ale mamy coś jeszcze do załatwienia. 
– Idziemy? Wybacz, Neji, sprawy Suny – powiedziała i machnęła ręką, niby od niechcenia, drugą pociągając Narę. 
Neji ledwo zauważalnie kiwnął głową. Shikamaru nie mówił całej prawdy. Odgłosy kroków cichły. Czy były to aż tak tajne informacje? Może coś, co dotyczy ataku? A może rzeczywiście to jedynie sprawy Suny? Spojrzał na drzwi, za którymi powinna stać Shizune. 
Zacisnął mocniej pięści, po czym aktywował swojego Byakugana. Czy ona w ogóle wie, co robi?! Jeżeli to nie zadziała… Obserwował poruszające się po pomieszczeniu postacie w białych ubraniach, które pospiesznie i nerwowo wykonywały jej polecenia. Jeszcze tego brakowało, jakbyśmy mieli za mało wrogów. To mógł być początek czegoś większego...  Kto wie, ile będzie jeszcze cholernych ofiar, jeśli nie uda się znaleźć odtrutki. Och, to wuj, on musi coś wiedzieć. Tsunade mogła mu powiedzieć, przecież Hinata była pierwszą ofiarą w wiosce. Neji wyłączył Byakugana i przymknął powieki. 
Pieprzone tajemnice. 
– Powinieneś iść do domu i odpocząć. 
Mężczyzna podszedł i położył mu rękę na ramieniu. Ta kamienna twarz irytowała Nejiego; skrzywił się i odwrócił wzrok. Przez chwilę panowała cisza, którą wreszcie przerwał. 
– Gdybym stąd odszedł, to tak, jakbym ją porzucił. 
W tym momencie spojrzenia spotkały się, a Neji po raz pierwszy od dawna ujrzał w ponurych oczach błysk wdzięczności. 
Przypomniał sobie, co powiedział Hiashi po jednej z misji, gdy uratował ich z rąk porywaczy. 
Hinata jest moją najdroższą córką. A ty jesteś wspomnieniem po ukochanym bracie. 
Jego palec drgnął. Poczuł mrowienie na policzku, który nie tak dawno piekł od uderzenia wuja. 
– Dziękuję za opiekę nad nią, za twoją wytrwałość i wsparcie, Neji. 
Młody Hyūga zmarszczył brwi. 


Zapukał do drzwi jej gabinetu. 
– Wejść – odparła oficjalnym tonem. 
Zobaczył ją prostującą plecy i opierającą się wygodnie na krześle. Złączyła palce u dłoni, formując piramidkę. Posłał ostatni delikatny uśmiech do Temari. 
– Witam, pani Tsunade. – Shikamaru stanął w drzwiach, lekko się zachwiał, po czym przekroczył próg i zbliżył się do biurka. 
Temari podążyła za nim. Miała spięte ramiona. Hokage rozluźniła się, przygarbiła plecy. 
– Coś pilnego was sprowadza? Widze, Shikamaru, że powróciłeś od Sato. Powinienniście kłaść się spać, rano macie odebrać razem papiery dla Kazekage. – Machnęła dłonią od niechcenia. 
– Właśnie, chodzi tu o Temari... – zaczął Nara, nie wiedząc, jak ubrać to wszystko w słowa. Cała sytuacja była skomplikowana. Czemu nie pomyślał wcześniej, że trzeba te informacje streścić? Czemu na nic nie ma czasu? Jakie to było upierdliwe… 
Tsunade zrobiła maślane oczy, wyszczerzyła zęby i oparła głowę na dłoni, podpierając się łokciem o biurko. Oho, zaraz się zacznie. 
– Ależ mój drogi, ja też byłam w twoim wieku i przeżywałam pierwsze miłości, nic nie szkodzi, że pochodzicie z innych wiosek i czasami razem pracujecie. Zgadzam się na wasz związek, macie moje błogosławieństwo. – Uśmiechnęła się z błogością. 
– Hokage! Tak nie można! – krzyknęła Temari z oburzeniem. 
– Tsunade! Pani chyba się pomyliła! – Shikamaru czuł ciepło zalewające policzki. Zamachał dłońmi. – Wcale nie o to mi chodzi... To znaczy, bo ona jest bardzo miła, ale wredna... Ale wcale nie o tym chciałem mówić! – Jąkał się lekko, a na twarzy Hokage rozkwitł jeszcze szerszy uśmiech. 
– Co powiedziałeś? – Temari zwróciła się w jego stronę, unosząc pięść. – Ja wredna? 
– Spokojnie, spokojnie. I tak wszyscy to wiedzą. – Tsunade przewróciła oczami. – No, więc o co chodzi? – zapytała. Zaczęła przeglądać papiery, przerzucając je od niechcenia. 
Odetchnął głośno. Podejrzewał, że pusta butelka po sake stojąca pod biurkiem wcale nie znalazła się tam przypadkiem. Potwierdzały to ogromne rumieńce na gładkiej twarzy. 
– O lekarstwo dla Hinaty. Temari ma wieści. – Wskazał na nią. 
Tsunade momentalnie zdrętwiała, jakby oprzytomniała. Ściągnęła brwi i wlepiła wzrok w Temari. Oblizała suche usta.
– Do Suny dotarły wieści o podobnych objawach zatrucia w Iwie parę dni temu, dowiedzieliśmy się przypadkiem przy okazji misji. Jedna osoba przeżyła, reszta zmarła, zanim medycy zdążyli opracować odtrutkę. Myślę, że to podejrzane. Może jest to większe zagrożenie, niż myśleliśmy. Może nie jesteśmy jedyni... 


Shizune otarła rękawem pot spływający po czole i zaczęła mieszać gorączkowo składniki. Oby tylko wszystko się powiodło... Została godzina. Nie ma mowy o pomyłce. Nie ma czasu. Musiała zaufać instynktowi i własnym badaniom. 
– Shizune! Dwóch zatrutych pacjentów rzuca się na łóżku! – krzyknął jeden z medyków. 
– Te same objawy, co wcześniej u Hinaty. Ich puls osłabnie, wtedy trzeba podać gensoku. Duża, fioletowa butelka, podpisana. Nie, w tamtej szafie! Podać po sto mililitrów. – Czemu wszystko działo się jednocześnie? Nie mogła się nawet skupić na odtrutce. Mimo że wiele razy pracowała pod presją, teraz dodatkowo ją mdliło, a intensywne zapachy niektórych składników podrażniały jej nos. Czuła, jak włosy przyklejają jej się do twarzy, a kropelki spływają po plecach. Dodała posiekany kwiat simotuke i pół szklanki oliwy magnezowej. 
Drzwi się otworzyły. 
– Sakura! Coś się stało? – zapytała Shizune, unosząc głowę. 
– Hinata, ona dostała kolejnego ataku, ten jest o wiele gorszy! – Młoda dziewczyna starała się stać prosto, lecz drżące dłonie rzucały się w oczy. Oparła jedną na framudze. – Jej ciała nie da się kontrolować, miota się na wszystkie strony, medycy próbują ją uspokoić. Nadchodzi ostatnia faza, długo nie wytrzyma... – mówiła bardzo szybko, łapiąc pomiędzy zdaniami głębokie oddechy. Nawet nie zdjęła drugiej ręki z klamki.
– Cały czas nadzorujcie jej funkcje życiowe! Potrzebuję jeszcze kilku minut! – krzyknęła, pochylając się nad ingrediencjami. Usłyszała jedynie zamykane drzwi i szybkie kroki na korytarzu. 
Dodała dyptam, zamieszała kilka razy. Wlała sok z pokrzywy. Ponownie zamieszała. Od patrzenia na wirującą substancję zakręciło jej się w głowie. Przytrzymała się blatu, przymykając oczy. 
Shizune, skup się!
Oby to zadziałało, wszyscy na nią liczyli. Nie mogła spieprzyć całej sprawy z powodu złego samopoczucia. A jeśli to spieprzy? Chyba lepiej było powiedzieć Tsunade całą prawdę, wtedy by nie ryzykowała… 
Zerknęła na zegarek. Powinna mieć jeszcze chwilę. Może nie jest za późno i uda się uratować Hinatę i pozostałych. Przelała część złotego leku do fiolki. Ładny kolor, oby to był dobry znak. 
Wybiegając z sali, prawie wpadła na Nejiego. Trząsł się. Złapał ją za ramię spoconą dłonią. Jego Byakugan był aktywny. Serce podskoczyło jej do gardła, poczuła w nim ucisk. 
Jak bardzo się powstrzymuje?
– Co się z nią dzieje?
– Lek jest gotowy. Wszystko będzie dobrze, a teraz opamiętaj się, Neji! Uratujemy ją! – krzyknęła. Odwróciła się gwałtownie. Tylko nie ścisk w gardle... Zawrót głowy. Oparła się dłonią o ścianę, opadła na kolana. Zabolało. Oby tylko nie wylać leku! Trzymając fiolkę wysoko w lewej ręce, prawą przysunęła sobie śmietnik. Zwymiotowała. Jeszcze tego brakowało! Nie teraz! Musi podać lek, czy się nie wylał?
Neji podbiegł do niej, pomagając jej wstać. Otarła usta rękawem, brudząc fartuch.
– Wszystko dobrze? 
– Tak, to ze stresu. Zaczekaj tu. 
I najlepiej by było, gdybyś dziś już nie przeszkadzał. 
Shizune weszła do sali. Biało, wszędzie były białe fartuchy. 
– Strzykawka, szybko – rzuciła, zanim zatrzasnęły się drzwi. 
Kilku medyków stało nad ciałem. Shizune nigdy nie widziała nikogo, kto tak mocno się rzucał. Twarz Hinaty zsiniała, czerwone pręgi na rękach od przytrzymywania wyglądały jak poparzenia. Pojedyncze rysy na ciele od paznokci zdobiły krople krwi. Aż dziwne, że tylu medyków nie mogło jej utrzymać. Co to za cholerna trucizna? I kontrolowanie przepływu czakry przez Sakurę nie pomagało? 
– Sakura, potrzebujecie kogoś jeszcze do kontroli?
Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć. Czy te drzwi musiały tak ciągle trzaskać? 
– Odsunąć się, zostają jedynie trzymający ją i Sakura! – Hokage stanęła w wejściu. 
Shizune napełniła strzykawkę, starając się nie zwracać uwagi na migrujących wokół ludzi. A niech tylko ktoś spróbuje ją potrącić...
– Pani Tsunade, ciśnienie spada! – krzyknęła jedna z kobiet, a charakterystyczne pikanie oznaczające rytm bicia serca zwolniło. 
Oby to przeżyła, jej ciało jest delikatne, a odtrutka może zniszczyć część komórek. Błagam, wytrzymaj!
Jak niby wbić się w skórę w odpowiednim miejscu? Ten atak był za silny. Shizune miała jedną szansę. Tsunade złapała Hinatę. Lepiej. Shizune chwyciła rękę. Wbiła igłę w żyłę. 
Hinata uspokoiła się. Zaczęła się strasznie pocić, jej twarz stała się czerwona, zaś oddech coraz płytszy. Lek pomógł? Czemu się czerwieniła? To może być zwężenie żył. Jeśli lek tak zadziałał, to serce nie wytrzyma. Ciśnienie jest za duże...!
Drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wpadł Neji, dysząc ciężko, a za nim Kiba, ciągnący go za rękaw. Neji nie przepuściłby tego. Wybrał zły moment. Stojący w progu Hyūga już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale nie zdążył. 
Ciało Hinaty wygięło się w łuk, widać było jej odznaczające się żyły, a z gardła wyrwał się ochrypły wrzask. Jednak nie wytrzymała… Opadła bezwładnie na łóżko, kompletnie blada. Nie, to nie może być koniec. Tyle zrobili… 
Tsunade i Sakura zaczęły emitować czakrę, jedna z medyczek czegoś szukała, Neji krzyknął. Shizune zakręciło się w głowie. Osunęła się na ziemię. Na monitorze funkcji życiowych pojawiła się prosta linia. 
Wszyscy usłyszeli długi, jednostajny dźwięk. 

4 komentarze:

  1. O rany!

    Ten rozdział jest fenomenalny:o Opisy akcji, zwłaszcza tych w sali medycznej przy Hinacie, są niesamowite i tak mocno trzymają w napięciu! Jednocześnie świetnie obrazują całą sytuację - na tyle, że w głowie miałam wizję każdej sceny. Coś świetnego! :o

    Z jednej strony końcowa scena jest moim zdaniem perełką, ale z drugiej... jak to?! Przecież Hinata nie może umrzeć tak prędko! I to w taki sposób, na oczach Nejiego... Paniczne myśli Shizune i jej stan chyba najlepiej oddają moje własne uczucia. Przykra scena, pełna uczuć i wartkiej akcji. Świetny sposób kreowania napięcia ^^

    Jestem mimo wszystko mocno zmieszana. Nie spodziewałam się "cudu nad Wisłą", jednak wizja śmierci Hinaty za bardzo wyprowadza mnie z równowagi. Tak mało jej w bieżąco powstających opowiadaniach, nie odbieraj mi, droga Forfeit, tej tyciuniej namiastki radości:(

    Cała moja nadzieja w tym, że z tego co widzę kolejny rozdział jest w większości napisany! Mam nadzieję, że pojawi się po krótszym czasie niż poprzedni:3 Rozdział cudo, czekam niecierpliwie na więcej!

    Pozdrawiam!
    Narcise

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Dziękuję serdecznie. :) Miałam nadzieję, że uda mi się oddać te emocje z sali, więc cieszę się, że to poczułaś.
      Co do Shizune, nigdy nie jestem pewna, jak mam ją oddać, żeby jej charakter był spójny, a z drugiej strony dość łatwo mi się pisze jej POV. :P
      Co do następnego rozdziału – tak naprawdę ciężko powiedzieć. Piątka też powstała dość szybko, ale z miesiąc męczyłam się nad poprawkami, bo wciąż coś mi nie pasowało (i Skoia mnie gnoiła, że nie, nadal nie czuć). Nie chcę więc nic obiecywać, ale już jakiś materiał jest, także chyba nie jest źle, prawda? :D
      Pozdrawiam, For

      Usuń
  2. Cześć! Przeczytałam wszystkie rozdziały i teraz mogę z czystym sumieniem skomentować.
    Jestem pod wielkim wrażeniem i przeszczęśliwa z powodu wyboru pary.. NejiHina to taki mój ukryty hm fetysz? (sweet home alabama) Tylko sama boję się o nim pisać bo kojarzy mi się z czymś bardzo erotycznym. Nie jestem w stanie określić powodu. Może jednak w głowie mam tylko KAZIRODZTWO (!)? Pomimo, że wiem jak to wygląda w świecie ninja i że jest akceptowalne.
    A jednak Tobie udało się przedstawić tą relację w takiej delikatnej otoczce, przepełnionej mieszanką opiekuńczości i nauki odczuwanych emocji

    Czekam z utęsknieniem na więcej! Będę śledzić i jakbyś miała ochotę na więcej Hinaty to zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Neji i Hinata zawsze byli moimi ulubionymi postaciami (Kakashi też, wink!) i uważałam, że nie powinni być aż tak spokrewnieni. Może w opowiadaniu uda mi się przedstawić moją wersję, pokazać tę relację z innej strony. Dziękuję za komentarz, naprawdę bardzo mi miło, że NZS sprawia takie wrażenie. Mam nadzieję, że nie zawiedziesz się na kolejnych częściach, a siódemka już wkrótce. :)
      PS Gdy już ogarnę pracę dyplomową i pół mojego życia, wpadnę.
      Pozdrawiam, For

      Usuń

Niah | Akinese | Credits: X, X